Miłość ponad wszystko, nawet i ból

Miłość ponad wszystko, nawet i ból

proces, Gestalt teoria psychologii postaci, terapeuta, poziom świadomości i podświadomości, zapomnieć, wyprzeć, transformacja, uzdrowienie, praca z ciałem, emocje, zamiana obiektu, maska strachu, maska przerażenia, maska bólu, miłość, cierpienie, ból, tulić, kochać, wzruszenie, pojednanie, ukojenie, zaspokojenie, poczucie bezpieczeństwa, dobry sen,

Przeżyłam wczoraj bardzo głęboki proces będąc na wizycie u terapeuty pracującego w nurcie Gestalt. Bardzo było mi to potrzebne. Czułam już od jakiegoś czasu a historia z klockami wyraźnie potwierdziła mi to, że w moim procesie psychoterapii wszystko zostało już dotknięte, obgadane, przepracowane na poziomie świadomym. W każdym razie jak na ten czas, bo nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Czułam, że powinnam sięgnąć głębiej do podświadomości, do tego co zostało zapomniane bądź wyparte. Zostało wyparte w moim interesie oczywiście po to, żeby mnie chronić w tamtym czasie.

Opowiedziałam na wstępie filmik z klockami i wyraziłam swoje uczucia jak bardzo mnie widok tych dzieci poruszył. To akurat nie było trudne, bo znowu miałam łzy w oczach. Powiedziałam, że: „ja jestem jak te dzieci, boję się wziąć klocek do ręki, tak jak boję się nadchodzących zmian w moim życiu i wielu innych kwestii”. Terapeutka zapytała mnie – gdzie w ciele umiejscowiłabym ten lęk, odpowiedziałam, że w sercu i dalej już poszło. Odbył się długi proces głęboko transformujący, uzdrawiający. 

Dzięki temu procesowi mogłam w sercu, w emocjach i dalej w świadomości zamienić jeden obraz na drugi, właściwie jeden obiekt na drugi. Mianowicie przerażający obraz maski powykrzywianej w różnych dynamicznie zmieniających się grymasach, tak straszny dla tej małej kilkutygodniowej istotki, obraz strachu, przerażenia, bólu, cierpienia, płaczu wręcz krzyku na obraz mojej mamy. Która przecież robiła to z miłości. To ona była tym strasznym obiektem w masce strachu i bólu, ale dzięki temu przeżyciu mogłam to zobaczyć, poczuć, przeżyć i odkryć, że pod tą straszną maską kryła się moja mama. Mama, która aż tak bardzo kochała, że z miłości musiała zadawać mi ból. Z miłości cierpiała razem ze mną. Z miłości kochała prawdziwie, bo dzięki temu chodzę. Nie siedzę na wózku inwalidzkim jak mówili lekarze przy moim urodzeniu.

W efekcie czego przyjęłam moją mamę, przyjęłam jej miłość. Zobaczyłam tam głęboko i daleko, bo w moim dzieciństwie, że ona właśnie kochała mnie ponad wszystko, ponad swój ból, który odczuwała zadając mi ból. Ona cierpiała za nas dwie poniekąd. A mimo to jej miłość była na tyle duża, że uniosła to cierpienie i sprawiła, że mogłam pójść na operację i dalej mogłam zacząć chodzić. Dzięki niej chodzę, dzięki niej jestem tym kim jestem.

Wieczorem poszłam do mojej mamy Bogu dziękując, że jeszcze żyje i że mogę to jeszcze zrobić. I powiedziałam jak bardzo ją kocham, jak bardzo… i tuliłam ją długo i bardzo mocno, dziękując za wszystko co dla mnie zrobiła. Płakałyśmy obie. Było mnóstwo uczuć wzruszenia, pojednania, miłości.  Powiedziałam jej, gdzie byłam i co w tym dniu zrobiłam, jaki proces, ale bez szczegółów. W takiej chwili słowa są zbędne. Wystarczy wtedy być.

Tej nocy spałam jak niemowlę. Ukojone, zaspokojone, bezpieczne. I te uczucia noszę w sobie nadal. I niech tak zostanie.

Nic nie muszę, puszczam

Nic nie muszę, puszczam

Niedziela dziś jest i ja rzeczywiście spałam dziś tak po niedzielnemu. Wiedząc, że nic nie muszę nazajutrz, że nie mam żadnych konkretnych planów, spałam bardzo dobrze i ponad 9 godzin. To cudowne uczucie. Jestem wypoczęta i czuję się taka zrelaksowana i zadowolona. I muszę przyznać, że od kilku dni dobrze zasypiam, dobrze bez żadnych znajomych mi dziwnych zachowań no i bez tabletek oczywiście. Tylko, że już budziłam się około 5,6 rana. Zasypiając mniej więcej o 24.00 to trochę za mało jak dla mnie. Ale i tak się cieszę, bo to zdecydowany postęp. U mnie najgorzej było z zasypianiem i natrętnymi myślami, które mnie nie opuszczały a tutaj jest zdecydowanie lepiej, jest dobrze.

Jakbym chciała, żeby tak już zostało na zawsze, żeby nie było nawrotów. Może to naiwne i trudne do realizacji z punktu widzenia psychologa, ale ja zostawiam chwilowo tą wiedzę i doświadczenie zawodowe.  A oddając się swojemu pragnieniu dobrego snu powtórzę mimo wszystko – bardzo chciałabym, żeby taka noc jak dziś miała miejsce u mnie jak najczęściej a ponadto chcę dobrze zasypiać, ze spokojem i w poczuciu bezpieczeństwa, bez żadnych mi znajomych dolegliwości jak i tabletek. Tego chcę i tego się będę trzymać.

Nawet jeśli ktoś mógłby to nazwać myśleniem życzeniowym, tak wiem, mam tego świadomość, ale jeśli to mi pomaga to czemu nie? Mając nadzieję i wiarę w to, że tak będzie już się lepiej czuję, już odnoszę pozytywne efekty mojego nastawienia.

Co człowiek mógłby zrobić w życiu bez dobrego nastawienia, wiary i nadziei w to, że mu się uda?

Cud przemiany

Cud przemiany

Znowu dobrze spałam i dziś i wczoraj, to już kilka nocy z rzędu bez lęku, napiętych nóg, uporczywych myśli… Nadeszły noce gdzie zasypiam szybko i śpię spokojnie i wstaję wypoczęta. Jak ja się cieszę, jak bardzo…

Wczoraj miał miejsce kolejny przełom dzięki terapii. Zawiozłam moją mamę na wizytę lekarską, byłam przy niej i odwożąc ją z powrotem do domu. Niby przy tej okazji, ale siedząc przy jednym stole zjadłam z nimi, z nią obiad. Bez złości, agresji, innych większych emocji. A co najważniejsze bez tego napięcia, które zazwyczaj czułam. To niesamowite, wręcz nieprawdopodobne, coś co wydawało mi się jeszcze kilka dni temu nie do zrobienia nagle stało się możliwe. To cud przemiany i chciałoby się powiedzieć – ludzkich serc. Ona też była inna, zrobiła nawet tak spontanicznie ciasto i było pyszne.
Myślę, że za wcześnie jest żeby wyciągać daleko idące wnioski, ale cieszę się tym co jest i mam nadzieję, że tak zostanie.

A z drugiej strony widzę, że te ostatnie dni nie były dla mnie wcale takie sielskie bo miałam swoje zmartwienia, takie jak problemy z samochodem i to wielokrotne, koszty z tym związane i inne trudy dnia codziennego. Wcześniej te wydarzenia spowodowałyby ogromny stres, lęki wszelkiego rodzaju, zachowania kompulsywne itp., a przede wszystkim nieprzespane noce, to byłoby pewne. Obserwuję, że ja tego wszystkiego nie mam, nie rozwala mnie to, nie powoduje destrukcji mojego funkcjonowania ani za dnia ani w nocy. Co mogę powiedzieć, cieszę się z tego i mam nadzieję, że jestem już na dobrej drodze ku lepszemu, tak mam taką nadzieję.

Czytam ten tekst i widzę, że dużo w nim nadziei ale tak właśnie jest i tak to zostawiam.

Słodycz dobrego snu

Słodycz dobrego snu

Znów dobrze spałam, jakie to cudowne uczucie, jak dobrze… I też szybko zasnęłam, tak po prostu, położyłam się i byłam bardzo zmęczona, czułam, że moje pobudzone serce zaczyna zwalniać, wycisza się, moje myśli krążyły wokół historii obejrzanego wcześniej filmu i zasnęłam.

A rano gdy się obudziłam, to nie zaczęłam od gorączkowego szukania w pamięci z lękiem – co wydarzyło się poprzedniego dnia albo co mnie czeka dzisiaj. Byłam spokojna, wyciszona i poczułam, że chcę spać dalej i spałam! Jakie cudowne uczucie znane mi kiedyś gdy było jeszcze normalnie, że tak sobie dosypiam śniąc nadal. I tak przespałam aż do około 10.30. Po czym byłam wypoczęta, prawdziwie wypoczęta! Zrelaksowana, zadowolona. Moje ciało, wyraźnie to poczułam, było takie ciężkie, też zrelaksowane. I zdałam sobie sprawę, że znów całą noc przespałam bez stoperów w uszach.